Burrata

Jestem fanką zapachów i nieraz się zdarza, że świat poznaję poprzez ten zmysł. Zapachy kojarzą mi się z konkretnymi osobami czy sytuacjami. Dlatego jak czuję jakiś zapach ponownie, przypominam sobie kogoś lub coś, co było z nim związane. Lubię też odkrywać nowe smaki. Na szczęście mam wyjątkowe dzieciaki, które towarzyszą mi w tej niezwykłej kulinarnej “podróży”. Jak znajdujemy coś czego wcześniej nie jedliśmy, szukamy informacji o danym produkcie. Tak było i tym razem.
Kilka dni temu, wracając z popołudniowego spaceru, wstąpiliśmy do naszej osiedlowej Biedronki. Akurat trwał tydzień włoskich przysmaków. Udało nam się znaleźć prawdziwą włoską mąkę do pizzy, pinsę ( czyli rzymską siostrzyczkę pizzy, która smakuje inaczej i podobno można ją jeść jeść i nie mieć wyrzutów sumienia), gęstą oliwę do sałatek czy też piadinę romagnola igp alla riminese ( placek pszenny z oliwą z oliwek extra virgin). Nagle moje dzieciaczki zauważyły włoski ser. Nie była to ani ricotta ani parmezan. Spojrzałam na opakowanie – burrata. Oczywiście postanowiliśmy ją przetestować.
W domu poczytałam trochę o tym serze. Przypomina on wyglądem mozzarellę, ale jest miększy i ma w środku śmietankę. Podałam go na szybko z dodatkiem pomidorków koktajlowych, odrobiną pesto bazyliowego i sporą ilością świeżo posiekanej bazylii.
A Wy znacie ten serek? Co z niego robicie? Podzielcie się w komentarzach.

Komentarze

komentujących